Patron serwisu: Blattin

Jaka jest dopuszczalna zawartość GMO w paszach NON GMO?

Na wielu konferencjach i szkoleniach dla hodowców bydła mlecznego organizowanych przez mleczarnie, przygotowujące się do wprowadzenia produktów mlecznych NON GMO, coraz częściej poruszany jest temat stosowania w żywieniu bydła pasz wolnych od genetycznie modyfikowanych organizmów. Wiele kontrowersji wśród hodowców bydła mlecznego, ale również firm paszowych budzi interpretacja przepisów dotyczących dopuszczalnej zawartości GMO w paszach NON GMO. Co właściwie oznacza śladowa ilość, jaką jest 0,9% GMO w paszach NON GMO?

W ostatnich miesiącach coraz więcej mleczarni wkracza w produkcję mleka i przetworów NON GMO. Wymaga to zmian organizacyjnych w wielu sektorach. Przede wszystkim zaprzestanie żywienia bydła soją, kukurydzą i rzepakiem modyfikowanym genetycznie, ale także przystosowanie linii technologicznych wielu firm paszowych do produkcji pasz NON GMO. Podążając za trendami i chęcią zwiększenia konkurencyjności na rynku, pojawiły się – lub niedługo pojawią się – na półkach sklepowych produkty NON GMO takich mleczarni jak Piątnica, SPOMLEK, czy Spółdzielnia Mleczarska Ryki.

Pasze NON GMO

Kontrole będą odbywały się w wytwórniach pasz, ale również w gospodarstwie, w którym produkowane jest mleko NON GMO. (fot. AgroFoto.pl, użytkownik: damianzetor9540)

Hodowcy powinni w związku z tym świadomie wybierać pasze wolne od GMO, aby produkować mleko, które będzie mogło być w ten sposób oznaczone na opakowaniu. Pojawia się jednak problem dotyczący dopuszczalnej zawartości GMO w paszach NON GMO. Wartość ta wynosi 0,9%, a próg został określony na podstawie Rozporządzenia (WE) NR 1829/2003 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 września 2003 r. w sprawie genetycznie zmodyfikowanej żywności i paszy.

Niedoprecyzowanie przepisów powoduje wiele sporów i absurdalnych sytuacji, które mają wpływ na dystrybucję pasz, ale również na zwiększenie ilości mleka, które będzie oznaczone jako mleko przerzutowe, bo w gospodarstwach stosowano pasze, w których dopuszczalny próg został przekroczony.

0,9% to jest taki próg zawartości produktu GM wg rozporządzenia PEiR nr 1829/2003, powyżej którego producent powinien deklarować jego obecność i informować w odniesieniu do jakiegoś produktu, że została przekroczona norma. Jest również zobligowany podać, jakiego użył produktu zmodyfikowanego genetycznie w paszy, np. soi Roundup Ready – tłumaczy dr Waldemar Korol z Państwowego Instytutu Badawczego, Krajowego Laboratorium Pasz w Lublinie.

Badanie surowca, jakim jest soja, kukurydza czy rzepak, jest zasadniczo proste. Sprawdzamy, jaki jest udział genetycznie modyfikowanej soi w danej próbce. Przekroczenie progu oznacza konieczność oznaczenia tego surowca jako „genetycznie modyfikowany”.

magazyn zbożowy - pasze

Przechowywanie pasz będzie utrudnione, szczególnie w przypadku dwóch hodowli: bydła mlecznego i tuczników. (fot. AgroFoto.pl, użytkownik: lukasz93)

– Jeśli badamy tylko surowce, np. soję modyfikowaną w soi, kukurydzę modyfikowaną w kukurydzy, rzepak w rzepaku – to 0,9% jest to proporcja dla tych zmodyfikowanych genów do całości genomu soi, kukurydzy czy rzepaku. To odpowiada także zawartości procentowej, w rozumieniu procentu masowego. Czyli na 1000 kg soi może być 9 kg jakiegoś modyfikowanego produktu. Jeżeli nie jest ta norma przekroczona, producent nie jest zobligowany do deklarowania zawartości produktu GMO na etykiecie – dodaje dr Korol.

Problem pojawia się, gdy chcemy zbadać mieszankę paszową. Metoda badawcza wykrywa modyfikację surowca, jednak nie całej mieszanki.

Czyli na 1000 kg soi może być 9 kg jakiegoś modyfikowanego produktu. Jeżeli nie jest ta norma przekroczona, producent nie jest zobligowany do deklarowania zawartości produktu GMO na etykiecie.

dr Waldemar Korol

– W przypadku, kiedy mamy do czynienia z mieszanką to już powstaje pewna komplikacja. Metody badawcze nie pozwalają na stwierdzenie ilościowej zawartości tego przekroczenia. W mieszance paszowej chodzi o to, aby 0,9% (ułamek masowy) nie zostało przekroczone. Metoda badania wykrywa ten zmodyfikowany komponent w odniesieniu do komponentu mieszanki a nie do całości produktu. Metoda jest czuła i pozwala wykryć, że w 0,9% jest 50% modyfikowanego produktu. Pojawia się pytanie: co w takim przypadku zrobić i jak taki wynik interpretować?zastanawia się ekspert.

Niejednoznaczne przepisy dotyczące GMO w paszach NON GMO

Nie ma w Polsce ujednoliconego systemu, jak interpretować wyniki. Nie jest to tylko nasz problem, ale również innych krajów Unii Europejskiej.

– Nie jest to do końca rozstrzygnięte na poziomie metodycznym, zarówno w Unii Europejskiej, jak i u nas. Zostały podjęte działania i wprowadzone przepisy, ale pojawia się problem z ich egzekwowaniem. Jeśli producent wie, że materiał paszowy, który dodaje do mieszanki paszowej w ilości 20–30%, zawiera produkt genetycznie zmodyfikowany (np. soję RR), to on deklaruje na opakowaniu (lub w dokumentach) obecność produktu GMO. Najczęściej producent wie, czy znakować produkt jako genetycznie modyfikowany czy nie – mówi dr Korol.

pasze_mati33

Trudno będzie wysprzątać również magazyn paszowy, w którym śladowe ilości pasz GMO pozostają w zakamarkach. Pamiętajmy, że Real Time PCR jest bardzo czuły. (fot. Agrofoto.pl, użytkownik: mati33)

Pojawia się coraz więcej absurdalnych sytuacji, przez które cierpią producenci pasz i dodatków paszowych, ale również sami hodowcy. Wszyscy rozkładają ręce i nie mają zbyt wiele pomysłów oraz rad, co dalej zrobić z dopuszczalnych progiem GMO w paszach NON GMO.

– W ekstremalnych przypadkach, np. śladowe ilości wykrywane są w mieszance mineralnej, w której soja nie była dodawana w ogóle. Zostało to zinterpretowane jako niezgodne z przepisami, co jest również nieporozumieniem. Producent twierdzi, że nie dodał żadnych organicznych składników. Czyli było jakieś śladowe zanieczyszczenie. Wynik badania wykazał, że to zanieczyszczenie zawierało 11–12% soi GMO. Wydaje się, że zgodnie z powyższym przepisem powinien zadeklarować obecność produktu modyfikowanego genetycznie. Jest to oczywiście absurd, ponieważ sprawdzenie, czy mieszanka mineralna zawierała substancje organiczne, jest dość łatwe, np. poprzez wysuszenie i spalenie. Różnica wyjdzie poniżej 1%, to znaczy jakiś drobny ułamek i to jest dowód na to, że w tamtym przypadku nie mogło dojść do przekroczenia norm – analizuje dr Waldemar Korol.

Stale poszukiwane są skuteczne rozwiązania dla tego problemu, który staje się coraz bardziej roztrząsany przez producentów, oraz wnikliwie i precyzyjnie oceniany przez laboratoria na każdym etapie powstawania paszy.

badanie czy pasza jest GMO czy NON GMO

Największe problemy pojawiają się na poziomie badań laboratoryjnych mieszanek paszowych.

– Jest to problem, który powinien być rozwiązany. Krajowe Laboratorium Pasz podjęło działania, m.in. przekazano do Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego niemiecki przewodnik, w którym znajdują się wytyczne, jak interpretować wyniki badań laboratoryjnych pasz zawierających produkty GMO. W Polsce również powinno to być wprowadzone i wtedy może byłoby łatwiej z interpretacją. Laboratoria powinny znaleźć jakiś skuteczny sposób, aby nie było tego typu problemów. Musimy doprecyzować system, jak interpretować wyniki, jak do tego podchodzić, aby nie było więcej tak absurdalnych sytuacji (jak wykrycie soi GMO w mieszance mineralnej), bo niestety coraz więcej słyszy się o tego typu przypadkach – tłumaczy ekspert.

Zawartość genetycznie modyfikowanych organizmów w paszy ocenia się przy pomocy metody jakościowej i ilościowej. Dzięki metodzie jakościowej możemy sprawdzić, czy GMO znajduje się w paszy czy nie, natomiast przy pomocy metody ilościowej ocenia się precyzyjnie ilość zmodyfikowanych organizmów.

badanie pasz dla zwierząt hodowlanych

Metoda Real Time PCR jest metodą bardzo czułą, dzięki czemu można wykryć śladowe ilości GMO.

– Metoda jest bardzo czuła, pozwala wykryć modyfikację nawet w śladowych ilościach. Metoda ilościowa to Real Time PCR, a jakościowa to PCR. Ilościowa metoda, czyli Real Time PCR, wykrywa oczywiście produkt GMO w całości badanego materiału, np. soi, ale może to być na poziomie zanieczyszczenia – czyli poniżej 0,9%. Jest to metoda bardzo dokładna wyjaśnia dr Korol. Krajowe Laboratorium Pasz, Pracownia w Szczecinie, wykonuje badania GMO, pracownicy mają kontakt ze Wspólnotowym Laboratorium Referencyjnym ds. GMO w żywności i paszach. Niezależnie od tego metody badawcze do badania śladowych zanieczyszczeń produktami GMO, zwłaszcza w mieszaninach, nie są jeszcze optymalnie dopracowane – dodaje.

Czy w przetworach mlecznych będzie można wykryć GMO?

Nie ma takiej metody, która wykryłaby genetycznie modyfikowane organizmy pochodzące z paszy w produktach pochodzenia zwierzęcego. Całkowity rozkład genomu poprzez działanie enzymów wyklucza możliwość wykrycia jakiejkolwiek sekwencji wskazującej na modyfikację genetyczną.

Jeśli zwierzę spożywa mieszankę paszową, w której był produkt genetycznie modyfikowany, np. soja czy kukurydza, to okazuje się, że te wszystkie kombinacje genetyczne są przy pomocy enzymów trawione i rozkładane w przewodzie pokarmowym.

dr Waldemar Korol

– Szerokie badania na ten temat prowadził Instytut Zootechniki PIB, Dział Żywienia zwierząt i Paszoznawstwa. Absolutnie nie jesteśmy w stanie stwierdzić obecności GMO w produktach pochodzenia zwierzęcego, niezależnie, czy zwierzęta były (lub nie) żywione paszami GMO. U zwierząt żywionych paszami genetycznie modyfikowanymi nie było śladów GMO w mięsie brojlerów, jajach, wieprzowinie lub w mleku. Szukanie GMO w produktach zwierzęcych generuje wysokie koszty i w istocie nie ma głębszego uzasadnienia. Jeśli zwierzę spożywa mieszankę paszową, w której był produkt genetycznie modyfikowany, np. soja czy kukurydza, to okazuje się, że te wszystkie kombinacje genetyczne są przy pomocy enzymów trawione i rozkładane w przewodzie pokarmowym. Gdyby było inaczej, to jedząc np. wołowinę wyrosłyby nam rogi. Człowiek na każdym kroku spożywa produkty z jakimś genomem roślinnym czy zwierzęcym. Nie dajmy się zwariować! – dodaje na koniec dr Korol.

Potrzebne jest ustalenie szczegółowego działania podczas analizy mieszanek paszowych i dokładne określenie dopuszczalnej normy zawartości GMO w paszach NON GMO, tak aby metody badawcze i wyniki były spójne, tak żeby można było się na nich opierać podczas kontroli laboratoriów i etykietowania produktów. Możliwość powołania się na konkretny przepis jest łatwiejsza niż powodowanie kolejnej fali oburzenia, wynikającej z absurdów, które stają się coraz częstsze…

Czy artykuł był przydatny?

Kliknij na gwiazdkę, by zagłosować

Ocena 5 / 5. Liczba głosów 3

Na razie brak głosów. Możesz być pierwszy!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *